Mar 25, 2007

to juz miesiac...

Nawet nie zauważyłam kiedy minal ten caly czas… Ponieważ mam już to za soba to zaczynam odliczanie do konca. A po glowie zaczyna się błąkać mysl – a może by zostac. Jest wiele za i przeciw.

No ale nie o tym.

Rozpoczęłam zwiedzanie Londynu. Zwiedzanie w moim stylu – wybrac się do kilku brandingowych miejsc, strzelic fajne fotki i tyle :-)Tak wiec St. Paul’s, Museum of London, Hyde Park … i może klika innych już jest zaliczone. Wszystko dzieki Asi i Pawlowi. Czekam jednak na towarzystwo, które będzie tu tak nowe jak ja żeby cale to oglądanie Londynu było „fajne” :-).

Imprezy w Londynie tez są zupełnie normalne.

Najbardziej jestem dumna z tego, ze już wiem jak się jeździ autobusami (nie jest to takie proste, bo przystanki są przeciez po innej stronie drogi) jak się robi zakupy i jak się za wszystko placi karta, bo oto (hura!) dorobiłam się swojego konta, na którym sa już nawet pieniazki i to calkiem niezle :-) Mowie Wam jak się przeliczy na zlotowki, to się człowiekowi oczka blyszcza (co nie zmienia faktu, ze za wynajmowany pokoik trzeba będzie zaraz przelac 600£).

Mój czas wolny powoli się stabilizuje … okazuje się za mam go bardzo malo. Codziennie wstaje o 7.15 aby o 8:15 wsiadac w pociag do malowniczego Slough. [malownicze to z ironią] Slough to miejscowość pod Londynem, w której jest mnóstwo Polaków (fryzjerzy, sklepikarze etc.) kilka domków przy mocno ruchliwej ulicy oraz firmy, firmy, firmy i nawet jeszcze więcej firm! No a potem ze stacji – 25 minut szybkiego marszu do biura. Co akurat nie jest takie złe … trochę sportu każdego dnia nie zaszkodzi. Dzień mija i o 17 rozpoczyna się droga powrotna, i wtedy można o 19 już spokojnie znaleźć się w domu. Ehh… 12 godzin.

No wiec w wolnym czasie robi się zwyczajen rzeczy, sprząta, pierze, czasem idzie na jakąś fajną kolacje albo piwko. Ja zamierzam wdrożyć plan – basenowy :-) ale u mnie od planu do realizacji dluga droga, wiec napisze jak będą efekty.
Ha! I oczywiście czekam na moje ksiazki, które maja do mnie dotrzec w najbliższej przyszłości.

nastepna relacja będzie dotyczyla boskiego Cypru ( i związanych z nim rozterek zostac/nie zostac)

buziaki

P.S. Zmieniliście czas na letni?


7 comments:

Basia said...

Zmieniliśmy :-)

I czekamay na super relację z boskiego Cypru i chcemy Cię w Polsce zaraz, już!

:*

MAcus said...

Aaaa dajesz plan basenowy!

No a w funtach to zawsze dobrze zarabiac. Tez sie musze zakrecic za jakas robota bo biiiida. No ale powiedzmy ze chwilowo te pareset dolarow za korki tez jakos daje rade :)

Justyn.ka said...

KOchanie, Ty to jestes dopiero przedsiebiorczy :D

MAcus said...

no ale twoja waluta ma przelicznik 1:5,8 .... moja tylko 350 : 1

Justyn.ka said...

no niby tak ... ale chodzi podejscie KOchanie :-)
super zaradny MAcus!

Asia M. said...

Oboje jestescie fajowi. Tylko idee "softingu" troche zatraciliscie...:-D

PS.Chcialam sie powymadrzac o sile nabywczej, ale stwierdziłam, ze jak palne glupstwo, to Misiu sie bedzie ze mnie smial...

Justyn.ka said...

KOchanie ... w sumie Asia M. ma racje. My zawsze bylismy od generowania kosztów a nie od zarabiania :-) dzis ide wydac troszke pieniazkow na Taniec Brzucha - super tak! A pieniazki pozyczy mi nie kto inny ja super hard - Dzoana B.

:*