May 30, 2007

A ch** ze padalo :-)

Tak obiecalam Lucy&MJ ze zatytuluje tego posta!!!
I w tym miejscu chĘtnie opowiem Wam dlaczego. Otóz w weekend odwiedzil mnie moj najwspanialszy pod sloncem zespol w postaci Lucy & Marty. Opowiem Wam jak bylo od poczatku.

Na kilka tygodni wczesniej rozpoczela sie goraca wymiana maili: jak kupimy bilety do Madame Tussaud, czy shopping zniszczy nas finansowo, jak przyjechac z Luton do Londynu, jakie ciuchy zabrac I czy damy rade zalicz 8174 klubow w 3 noce? Staralam sie jak moglam, ale nie posluchaly zeby zabrac cieple rzeczy (no tak w Polsce jest 30 stopni).

Na Luton oczywiscie jak tylko zobaczylam dziewczyny w holu rozbrzmialo glosne: SORYYYYY i juz wszystko bylo wiadomo!!! Od razu w nocy otrzymalam przesliczne prezenty:
- gazetki: Gala, Glamour I Uroda, zebym zawsze byla na czasie z trendami I plotkami (dzieki Kasiu!!! Brakowalo nam Ciebie)
- piekny plakat by Klisiewka
- Herbatki i MIKROFON!!! Jako niezbedny atrybut czlonkinie zespolu (ktory oczywiscie chĘtnie wykorzystalysmy spiewajac najwieksze hity parkietów)
oraz … duuuzo pozdrowien!

Weekend byl czaderski: strzelalysmy foteczki na Portobello Market, potem wpadlismy zobaczyc palac krolwej, ale nie powalil nas ;-). Oczywiscie najbardziej odjechane bylo Madame Tussaud’s. Poszlysmy najpierw bez biletów, ale sie okazalo, ze oczywiscie to muzeum jest de best w kwestii poznania jednego z nieodlacznych rytualow w UK – KOLEJKI!!! 3 godzinna pespektywa sprawila, ze byla komenda na w tyl zwrot ;). No ale poniewaz Klimeczek glowe ma nie tylko zeby na niej czapke nosic, wiec pomyslala i wymyslila :-) Wpadlysmy do Café Internet za rogiem i kupilysmy bilety on-line, co sprawilo, ze nasza kolejeczka skrocila sie do 10 minutek :D SUPER TAK!!! No i sie zaczelo: Justin, Tiger Woods, Merlin Monroe, J.Lo i cala parada!!! Mnostwo swietnej zabawy no i teraz moge sie pochwalic ze znamy tyyyle gwiazd. Martusia strzelila z lokcia Angeline Jolie, wiec miala Brada (Radzia) Pitta dla siebie a Lucy jak zarzucila okulary obok niegdys Terminatora dzis senatora, to serio wygladali jak z Hollywood!!! Ja bylam najbardziej szczesliwa, ze moj tylek wcale nie jest wiekszy od J. Lo :D




To my z J.Lo. ale Kasia nie martw sie, nigdy bysly Cie nie zamienily na Jennifer


Zakupy oczywiscie tez mialy miejsce i chyba kazdy wrocil zadowolony: perfumy, t-shirts i spodenki – check – oczywiscie jak znam girls, to na Luton zrujnowaly sie do reszty!

Najlepsza rzecz przytrafila nam sie w poniedzialek wieczorem. I nie mowie tu tylko o tym, ze moja kurteczka z zimy wisi na mnie jak na patyku, ale o tym ze bylysmy na SALSIE!!!! Lucy jako królowa salsy w europejskiej stolicy salsy powiedziala: IDZIEMY! Zatem tak zrobilysmy: Salsa Bar (96 Charing Cross Rd.) to niesamowite miejsce: wygladalo jak zadymiony klub na Kubie (z klimatem, wentylatorami na suficie, caly pomaranczowo-czerwony)! Wszyscy tancza: grubi, chudzi, mali, duzi, brzydcy, ladni, poczatkujacy i mistrzowie! Niesamowite miejsce. Nie dla glupiutkich blondynek na podryw, ale dla tych ktorzy chca sie dobrze bawic! Widac, ze ludzie nie przychodza sie zniszczyc, tylko tanczyc, o czym swiadczy luz przy barze – zadnego przepychania i oblewania sie piwem! Oczywiscie tanczy sie w parach – bo o to w tancu chodzi!
Lucy krolowala na parkiecie a my z Martusia sie uczylysmy i sie zakochalysmy (w salsie oczywiscie). Tanczylam pol wieczora z jakimis mistrzami, ktorzy mieli dla mnie duzo cierpliwosci i tym sposobem umiem: obroty, przejscia i inne sztuczki!!! Takie bylysmy zachwycone, ze nawet dalysmy spokoj z wracaniem metrem i poszlysmy na nocny autobus:-)
SIE DZIALO SIE!!!


Salsa Queens: od lewej Lucy, Marta & ja :-)


Aha, i jeszcze obowiazkowo poprzypominalysmy sobie nasza idolke Dode, ktora ostatnio po opuszczeniu swego meza wypierdka Radoslawa Majdana zablysnela wierszem: odchodze odchodze odchodze :) wiec w tej kwestii tez byla zabawa :D

Kurcze … powiem Wam ze trudno opisac ten weekend!!! Lalo caly czas i pogodna byla fatalna (taki Londyn w sosie wlasnym) – ale co z tego!!!??? Zresetowalysmy sie jak trzeba! Byl smiech, ploteczki, foteczki, tance i mojito. Nastepnym razem tylko dziewczyny musza wziac cieple ciuchy i podbijemy Londyn po raz kolejny!
Zatem dziekuje Wam bardzo za wizyte i chĘtnie to powtorze: w Warszawie, Londynie czy anywhere else!

Na koniec powiem Wam cieplym slowem
Zawsze bedziecie moim LOVE!!!
Buzia!

May 23, 2007

welcome to UK!

Tytul posta na pierwszy rzut oka moze sie wydawac troche przedawniony ... ale nie oceniajcie po pozorach! Pisalam wczesniej ze maj bedzie goracym miesiacem i mialam racje - super tak!

Po pierwsze przyjechala Liso! Nie musze Wam oczywsicie mowic, ze sie super ciesze, bo przednio sie bawilysmy juz na naszym pierwszym spotkanku: piwko i fajeczka (odstepstwo od zdrowego trybu zycia) sprawily, ze nareszcie w Londynie pojawil sie kolejny "swojak"! Liso teraz niestety pracuje 20 godzin na dobe, ale na pewno niedlugo uzna ze to nie ma sensu i sie opamieta:D

Po drugie byly urodziny Love! Love zaprosil nas do bardzo fajnej polskiej restauracji. (uwaga od autora: w mniemaniu Love zaprosil oznacza ze wyslal maila ze zaprasza, ale placilismy sami :D:D:D) Zjedlismy super torty (znowu odstepstwo od zdrowego trybu zycia) i Love dostal sliiiczne prezenty, ale to sam sie na pewno pochwali w sekcji komentarzy - jak go znam ;-)

Po trzcie byla impreza w sobote!!! Najlepsza na jakiej tu bylam do tej pory :-) Zoo Bar na Covent Garden czy Soho (sama juz nie wiem) cechuje sie: pycha drinkami, tancami na rurze i super klimatem. Oprocz muzyki na scianach sa ekrany i plazmy, na ktorych puszcaja teledyski! Dawno sie tak nie wytanczylam. Najlepsze zaczelo sie jak wyszlam z klubu i weszlam do metra. Z reka na sercu powiem - to sie tam dzialo w nocy - godziny szczytu w Warszawie przy tym to jest luz!
Niemniej jednak klimet jest super - mnostwo ludzi na ulicach: switatla, muzyka :-) CZAD! Mam obawy, ze niektorzy jeszcze po tej sobotniej imprezie trzezwieja dlatego narazie nie moge Wam pokazac zdjec bo ich nie mam :(

No i przechodzac do sedna sprawy i wracajac do tytulu posta. Z najwieksza radoscia w piatek o 23.00 w niejakim Luton przywitam na lotnisku: Lucy i MJ :-) Caly weekend nasz!!! Jedyne zagrozenie jakie w tym wszystkim widze, to ruina finansowa :-) Ale poza tym to bedzie: lans, bans i okulary przeciwsloneczne! W planie lunch z krolowa Elizabeth, impreza z ksieciem Williamem (wiecie ze znowu jest wolne :-)), foteczki z Justinem Timberlake'iem i uprawianie jednego z czolowych sportow swiata: shoppingu :-)

Dodatkowo los rozpiesci Brytyjczykow dlugim weekendem w postaci Bank Holiday w poniedzialek - wiec na pewno wiele do opowiadania po wizycie zespolu ;-)


Dzis Liverpool gra w finale UEFA Champions League z AC Milan. GO LIVERPOOL!!!!!!!




Cool Bananas!

Buziaki!!!

May 17, 2007

Eurovision 2007 - odkrylam nowa ceche Brytyjczykow

Witam wszystkich pieknie w ten “jak zwylke” deszczowy dzien w Londynie.

Jak niektorzy moze wiedza w ostatni weekend odbyl sie konkurs Eurowizji 2007, w ktorym w tym roku Polska udzialu nie brala - ze wzgledu na to, ze w ostatnich wystapieniach wypadala niezwykle slabo (nie wyrobilismy kryterium punktowych tzn., ze jestemy zawieszenie na jakis czas). Ja sama Eurowizji rowniez nie ogladalam, udalo mi sie zobaczyc tylko koncowke czesci w ktorej przyznaje sie punkty.
Chcialam Wam jednak napisac o tym jak do tematu podeszla Wielka Brytania, bo bardzo mnie tym rozsmieszyli.

Otoz Eurowizje wygrala Serbka (wygladajaca jak chlopak) z ok. 300 pkt, drugie miejsce zajela Bulgaria (facet ktory wygladal jak dziewczyna). Wielka Brytania uplasowala sie na szarym koncu z oszalamiajaca iloscia punktow – ok.20!!!

No i sie zaczelo!!!
Nastepnego dnia po imprezie we wszystkich gatezkach darmowych i nie tylko wszyscy zaczeli grzmiec: ze Eurowizja to pokaz tanich kawalkow, ktore sa spiewane przez bande dziwakow. Dodatkowo wszystko jest polityczne, bo sasiedzi zawsze glosuja na siebie (biedna ta Polska, bo na nas to nikt nie glosowal przez ostatnie 3 sezony – kiepscy sasiedzi) wiec UK jako wyspa, to nie moze na nikogo liczyc i nikt na nas nie glosuje. Zatem ogolnie Wielka Brytania trabila, ze konkurs jest beznadziejny, bezsensowny i w ogole be! Bo go nie wygralismy!!!

Nikt jednak nie wzial pod uwage, ze piosenke ktora zaspiewala Wielka Brytania, w postaci zespolu Scooch, ktory przebral sie w stroje stewardes i machal plastikowymi lizakami, byla tak tania i zenujaca, ze moim zdaniem nie zasluzyli nawet na polowe punktow ktora dostali :-)


W tajemnicy Wam powiem, ze ogladalam wewnetrzne wybory UK piosenki na Eurowizje.

Moim zdaniem byli lepsi kandydaci, ktorzy mogli pojechac na konkurs i jakby go przegrali, to przynajmniej nie byloby wstydu, ze mielismy smieciowa piosenke. 5 pozostalych kawalkow, ktore nie wyjechaly na Eurowizje przynajmniej mialo klase i wykonawcy nie wygladali jak pajace. Mowie Wam ICH TROJE przy Scooch to szczyt dobrego smaku i klasy :-)

Tak czy inaczej – jak byly wewnetrzne wybory piosenki, to BBC i cala telewizja o tym mowila, tylko w innym tonie! Mianowicie: Eurowizja to najwieksze wydarzenie telewizyjne w Europie, daje szanse wykonawcom i dodaje prestizu ...

Jakiez zmienne to UK? Wszyscy winni tylko nie MY :-)

May 9, 2007

no i po wiosnie...

... w Londynie zrobilo sie znowu smutno: wieje wiatr, jest zimno i znowu niczym z bollywodzkiego filmu czasem slonce czasem deszcz (raczej deszcz). Kaloryfery znowu poszly w ruch i trzeba owijac szyje szalikiem. Pan w BBC, ktory codziennie z usmiechem na twarzy mowi: "It may or may not rain. Have a nice day!" ostatnimi czasy ma racje :-)

No ale coz - trzymamy kciuki za poprawe pogody wkrotce.

Niedawno stala sie wielka tragedia, dlatego, ze moj komputerek sie zepsul. Ci ktorzy mnie znaja lepiej wiedza, ze komputera z internetem potrzebuje bardziej niz kawy i fajeczki :-) No ale poniewaz nie mozna bylo siadac i sie zalamywac dzielnie przynioslam do domu komputer z pracy (ktory jest super lekki) super go shakowalam i dzieki temu mam lacznosc ze swiatem :-)

A propos papierosow - musze przyznac - ze palenie rzucilo sie samo. Z Polski przywiozlam 2,5 paczki a na polce lezy caly czas jeszcze 1,5 paczki! Duzo ludzi mowilo ze rzuce tu palenie, ale raczej z powodu cen, ja raczej chyba rzucilam z braku towarzystwa do fajeczki. I to chyba dobrze, bo w tej sytuacji moge stwierdzic ... ze nawet nigdy nie musialam palic :-)

Ostatnimi czasy (poniewaz byl Bank Holiday) odkrylam osobiscie i po raz kolejny uroki typowego Brytyjskiego pubu. Bardzo mi sie podoba ta instytucja!!! Jest glosno, nie dlatego ze po uszach wali jakas niby super-muzyka, ale dlatego, ze ludzie rozmawiaja, smieja sie i nawet spiewaja ... oczywiscie zeby postawic piwko nalezalo skorzystac z poleczki, ktora jest przykrecona do wszystkich scian w pubie. Po przebiciu sie przez kolejke do baru (oczywiscie) do wyboru jest ok. 8 kranikow z dobrym piwem, do ktorego w szanujacych sie pubach nikt nie dolewa wody (albo przynajmniej nie tyle). W takich miejscach nie ma tez wyfikowanych 14-latek, ktore chodza po ulicach polnagie, nie ma tez zadnych awantur i bijatyk. O 12.00 szanujace sie miejsce zostaje zamkniete (zanim wszyscy sie zniszcza i zasyfia cale miejsce) wytrwali ida dalej imprezowac, a reszta kulturalnie udaje sie do metra, autobusow etc. Jak dla mnie 5+ dla Angli za puby :-)

No i musze przyznac, ze Bank Holiday i poprzedni tydzien doprowadzily mnie do ruiny finansowej: zakupy, zakupy, zakupy. W ten weekend zostaje w domu i jedyne gdzie moge isc to spacer w parku, silka, i warzywniak za rogiem :-)

Pozdrawiam goraco i z radoscia informuje, ze minely 2 miesiace odkad jestem w UK i czuje sie w stopniu zaawansowanym wkomponowana w to miejsce!

buziaki,

j.

May 2, 2007

Sie dzieje sie

Dawno nie pisalam. Dzis jednak pomyslalam, ze jak nie bede updatowac bloga, to wierni czytelnicy nie beda juz wiecej tu zagladac, a tego bym nie chciala.

Zaczal sie maj. Bardzo fajny miesiac i juz nie moglam sie go doczekac! Po pierwsze dlatego, ze w pracy skonczylam robic wreszcie globalny raport dla szefow wszystkich szefow. To bylo straszne – siedzenie w biurze do 22.00 i objadanie sie pizza na kolacje (na cale szczescie na koszt firmy). Po drugie wreszcie umowilam sie na stworzenie indywidualnego planu treningowego na mojej ulubionej silce, wiec ide na godzinny interwiev w sobote … zobaczymy co mi wymodza.
No i po trzecie – NAJWAZNIEJSZE – maj i czerwiec beda obfitowaly w odwiedziny!!! Zacznie sie od przyjazdu krejzi Liso!!! Bedzie tu razem ze mna praktykowac, co prawda w innej fimie, ale zawsze latwiej sie spotkac weekendowo, jak sie jest w jednym kraju:-) Juz Cie w oknie wypatruje kochana…
Potem na Bank Holiday (28 maja w Anglii) przyjada do mnie Lucy i Martusia, wiec nasz girlsband bedzie prawie w komplecie :-) Potem ja odwiedzam Polske na troszke w czerwcu, a sezon odwiedzin w Londynie zamykaja mama i tata. Sie bedzie dzialo sie! Aha - oczywiscie czekam na obiecana wizyte Klisiewki!

Ja tymczasem doznaje kolejnych olsnien w Londynie.

UBRANIA TUTAJ WCALE NIE SA TANIE! Oszukuja Was! No chyba ze interesuje was koszulka za £1, ktora rozpadnie sie po 1 miesiacu noszenia. Wszystkie sklepy popularnie nawiedzane przez ‘mlodziez i ludzi’ maja takie same ceny. Dodatkowo moge Wam podac ciekawostke, ze w jednym H&M spodnie moga kosztowac £35 a w drugim H&M (dwie stacje metra dalej) juz £40. Dlaczego? Nie pytajcie. Chyba klienci musza pokrywac niekorzystny council tax.

W PUBACH W LONDYNIE SIE STOI! Dokladnie tak jak mowie. W Polsce jak sie wchodzi do pubu, I nie ma gdzie siedziec, to sie … wychodzi I szukam miejsca gdzie indziej. Tutaj nikt sie nie przejmuje. W czasie po-pracowego piwka w pubach jest 3 razy wiecej ludzi niz miejsc siedzacych (zupelnie jak w autobusie linii 171). Kazdy trzyma piwo w garsci i prowadzi ozywione dyskusje ze znajomymi. Co smieszniejsze. W starych pubach, czesto na zewnatrz, nie ma stolikow, tylko takie polki, zeby sobie postawic piwko. Super tak!

WSZEDZIE SA KOLEJKI! To jest element szoku kulturowego w UK. Czeka sie wszedzie i na wszystko: po bilety na London Eye, wejscie do metra (w sensie do wagonika, czasem wsiada sie do 3 pociagu), wejscie do sklepu (nie do przymierzalni), nawet pociagi zanim wjada na stacje musza poczekac, az bedzie dla nich wolny peron (o metrze nie wspomne, zdarza sie ze 4 linie jada po tych samych torach – porazka)!!! Tym ktorzy nie maja cierpliwosci nie polecam tego miasta :-)
Codzienne zycie jest juz zupelnie normalne. Otworzylysmy z Joanna sezon lunchykow na tarasie a takze grube swetry i kurtki na dobre zagoscily w najglebszej szufladzie. Zycie sie uklada ...

W ostatni weekend nadrobilam chyba wszystkie podstawowe zaleglosci zwiedzania Londka. Widzialam Tower of London, Tower Bridge i Globe Theatre. Zostalo tylko zwiedzanie wewnatrz.





Na zdjeciu ze mna jest Kate. Mielismy male CC Reunion. Kate (znana rowniez jako Lusha, przyjechala w odwiedziny z Paryza)


Majowe buziaki.
Zazdrosna o majowy weekend :-)
Justyna