Aug 27, 2007

Ostatnie dni.

Kochani, chcialam wszystkich oficjalnie poinformowac, ze WRACAM. Decyzja jest juz ostateczna, wyjechalo juz nawet jakies 60% mojego bagazu.
Uczucie to jest przynajmniej dziwne. Czuje, ze przyzwyczailam sie do wielu rzeczy, wkomponowalam w srodowisko, nauczylam sie zyc w tlumie. Bede tesknic za silka, wspolokatorami i ziomkami z pracy. Jednak wszystko to nie jest tak silne jak moje szczescie spowodowane powrotem!!! Odliczam juz dni i nie moge sie doczekac, to bedzie niesamowite. Jednak na pewno napisze jeszcze papa posta – ostatniego posta na moim London Bridge.

Tymczasem ostatni weekend tzn wlasciwie przedostatni przywiodl do Londynu super goscia – Niewozewe!!! Bardzo fajnie sie bawilysmy, wygadalysmy wszystkie zaleglosci, jak zwykle zasmiewalysmy sie z filmow na You Tube oraz robilysmy nieustanne „planowania”. Zwiedzilysmy bardzo duzo fajnych miejsc: ja na starosc zakochalam sie w Canary Warf (z bliska wyglada cudownie), zrobilysmy wycieczke DLR (pociag bez kierowcy) i opilysmy sie PIMM’S ;-)

super krejzolki!


Ten weekend spedzam z Kuba, moim bratem, ktory przyjechal tutaj rowniez w ukrytym celu: zeby zabrac moje rzeczy :-) Biedny pojedzie taki zawalony, ale coz – sportowiec z wyksztalcenia to niech wie na co sie porwal :-)

Od jutra spedzam swoje ostatnie dni: pozegnania z innymi praktykantami, kolacyjka ze wspollokatorami oraz papa lunch w pracy :-)

Uciekam zatem i obiecuje super ostatniego posta.

Justyna

Aug 12, 2007

Long time ...

Witam wszystkich pięknie i od razu przepraszam, że mnie tak długo nie było. Spodziewajcie się paru ładnych i wielokrotnie złożonych zdań.

Po pierwsze chciałam powiedzieć, że wyjaśniła się sprawa z moją pracę. Otóż moje wahania rozwiały się zaraz po 2 zdaniowej rozmowie z szefem. Wcześniej jak tylko powiedziałam, że to już koniec mojej praktyki, zawołał mnie natychmiast poprosił o wypełnienie mnóstwa formatek, aktualnego CV etc. Sądziłam, że zaproponuje mi przynajmniej jakieś dodatkowe obowiązki, szczególnie że napisałam mu że to stanowisko to za mało. Zatem przyszedł do mnie w dzień urodzin (to potem) i powiedział: Nasza współpraca dobrze się układa, więc chcielibyśmy przedłużyć Ci kontrakt o pół roku. Powiedział, że będę miała te same obowiązki, ale mogę też zapytać innych ludzi w czym im pomóc. Mam się zdecydować w miarę szybko, ponieważ w innym wypadku musi znaleźć kogoś na moje miejsce. W tym miejscu moja decyzja podjęła się sama. Uznałam, że nie chcę na początku swojej „kariery” szukać sobie zadań sama i chodzić od jednej osoby od drugiej. To nie dla mnie. Może jestem mało skromna, ale I’m better than that. Nie zmienia to faktu jednak, że od dłuższego czasu zwyczajnie uwielbiam swoją pracę: rozumiem anglików, umiem z nimi żartować, szef zawsze kupuje kawkę i w ogóle jest super szefem, singlowo-niezamężną częścią naszego zespołu nawet wybraliśmy się ostatnio na drinka po pracy. Nie ma co – będę bardzo za nimi tęsknić! I mimo iż w pracy było parę mało ciekawych dni i bywało nudno, to zdecydowanie polubiłam to miejsce bardzo!!!

27 lipca również skończyłam 24 lata! Miałam jedne milszych urodzin. Od samego rana dostawałam SMSy i telefony. Moi współlokatorzy zostawili cudowną kartkę tuz pod moimi drzwiami: nakazując dodatkowo zapomnieć o diecie na jeden dzień. To było bardzo miłe! W pracy nie zrobiłam za wiele … ciągle telefony, łącznie z najbardziej krejzolskim od Lucy, Marty i Kasi, które pięknie zaśpiewały mi Happy Birthday. (W sumie telefony od dziewczyn oficjalnie stały się telekonferencjami). W pracy dostałam również kartkę od swoich ziomeczków i pyszny czekoladowy tort! Wieczorem udana kolacja we francuskiej restauracji i drinki :-).

Ponadto spędzam swoje ostatnie tygodnie w Londynie na grillach i imprezach, żeby wykorzystać te ostatnie chwile. Nie zaprzestałam siłowni, niestety jednak uczęszczam na nią trochę mniej, a to z tego względu że ciśnie mnie mocno pisanie pracy magisterskiej (masakra totalna!). Nie zmienia to faktu, że dbam o swoją dietę oraz dobrą formę.

(od dołu i na prawo: Urvi, Renata, Manish, Paweł, moi, Harmand, Anne, Albin, Helen)




(moi & Marcelo)


Ha no i oczywiście muszę wspomnieć o wspaniałym weekendzie jaki spedziłam tydzień temu nad morzem! Well… tylko niedziela, ale było fantastico. Liso wywiozła nas ekstra furą swojej szefowej najpierw do Stonehenge a następnie do Bournemouth. Było bajecznie: ciepło, plaża piaskowa, słońce – prawie jak Hiszpania :-) Na koniec skończyło się plackami ziemniaczanymi u Liso na tarasie! Super niedziela tak!









Ahh będzie mi tego brakować, ale zdaję sobie sprawę, że te 6 miesięcy praktyki, to była świetna zabawa … chyba czas zacząć poważne życie … co nie oznacza nudy! W Polsce tyle na mnie czeka!

niedzielne buziaki
J.

P.S. Z rzeczy mniej miłych dla mnie … jestem ruiną finansową :-(

P.S.2 NIEWOŻEWKA DO MNIE PRZYJEŻDŻA W PIATEK!!! :):):):):)