Aug 12, 2007

Long time ...

Witam wszystkich pięknie i od razu przepraszam, że mnie tak długo nie było. Spodziewajcie się paru ładnych i wielokrotnie złożonych zdań.

Po pierwsze chciałam powiedzieć, że wyjaśniła się sprawa z moją pracę. Otóż moje wahania rozwiały się zaraz po 2 zdaniowej rozmowie z szefem. Wcześniej jak tylko powiedziałam, że to już koniec mojej praktyki, zawołał mnie natychmiast poprosił o wypełnienie mnóstwa formatek, aktualnego CV etc. Sądziłam, że zaproponuje mi przynajmniej jakieś dodatkowe obowiązki, szczególnie że napisałam mu że to stanowisko to za mało. Zatem przyszedł do mnie w dzień urodzin (to potem) i powiedział: Nasza współpraca dobrze się układa, więc chcielibyśmy przedłużyć Ci kontrakt o pół roku. Powiedział, że będę miała te same obowiązki, ale mogę też zapytać innych ludzi w czym im pomóc. Mam się zdecydować w miarę szybko, ponieważ w innym wypadku musi znaleźć kogoś na moje miejsce. W tym miejscu moja decyzja podjęła się sama. Uznałam, że nie chcę na początku swojej „kariery” szukać sobie zadań sama i chodzić od jednej osoby od drugiej. To nie dla mnie. Może jestem mało skromna, ale I’m better than that. Nie zmienia to faktu jednak, że od dłuższego czasu zwyczajnie uwielbiam swoją pracę: rozumiem anglików, umiem z nimi żartować, szef zawsze kupuje kawkę i w ogóle jest super szefem, singlowo-niezamężną częścią naszego zespołu nawet wybraliśmy się ostatnio na drinka po pracy. Nie ma co – będę bardzo za nimi tęsknić! I mimo iż w pracy było parę mało ciekawych dni i bywało nudno, to zdecydowanie polubiłam to miejsce bardzo!!!

27 lipca również skończyłam 24 lata! Miałam jedne milszych urodzin. Od samego rana dostawałam SMSy i telefony. Moi współlokatorzy zostawili cudowną kartkę tuz pod moimi drzwiami: nakazując dodatkowo zapomnieć o diecie na jeden dzień. To było bardzo miłe! W pracy nie zrobiłam za wiele … ciągle telefony, łącznie z najbardziej krejzolskim od Lucy, Marty i Kasi, które pięknie zaśpiewały mi Happy Birthday. (W sumie telefony od dziewczyn oficjalnie stały się telekonferencjami). W pracy dostałam również kartkę od swoich ziomeczków i pyszny czekoladowy tort! Wieczorem udana kolacja we francuskiej restauracji i drinki :-).

Ponadto spędzam swoje ostatnie tygodnie w Londynie na grillach i imprezach, żeby wykorzystać te ostatnie chwile. Nie zaprzestałam siłowni, niestety jednak uczęszczam na nią trochę mniej, a to z tego względu że ciśnie mnie mocno pisanie pracy magisterskiej (masakra totalna!). Nie zmienia to faktu, że dbam o swoją dietę oraz dobrą formę.

(od dołu i na prawo: Urvi, Renata, Manish, Paweł, moi, Harmand, Anne, Albin, Helen)




(moi & Marcelo)


Ha no i oczywiście muszę wspomnieć o wspaniałym weekendzie jaki spedziłam tydzień temu nad morzem! Well… tylko niedziela, ale było fantastico. Liso wywiozła nas ekstra furą swojej szefowej najpierw do Stonehenge a następnie do Bournemouth. Było bajecznie: ciepło, plaża piaskowa, słońce – prawie jak Hiszpania :-) Na koniec skończyło się plackami ziemniaczanymi u Liso na tarasie! Super niedziela tak!









Ahh będzie mi tego brakować, ale zdaję sobie sprawę, że te 6 miesięcy praktyki, to była świetna zabawa … chyba czas zacząć poważne życie … co nie oznacza nudy! W Polsce tyle na mnie czeka!

niedzielne buziaki
J.

P.S. Z rzeczy mniej miłych dla mnie … jestem ruiną finansową :-(

P.S.2 NIEWOŻEWKA DO MNIE PRZYJEŻDŻA W PIATEK!!! :):):):):)

3 comments:

MAcus said...

No nie no, ale nie pochwali sie ze nawet otrzymala telefon prosto z Korei gdzie swietowano jej urodziny juz od 7 godzin. Oficjalny protest.

Justyn.ka said...

No tak, rzeczywiscie!!! Tak wiec dostalam telefon prosto z Korei gdzie swietowano moje urodziny 7 godzin wczesniej :-)I jeszcze jedna cudowna foto-story z zyczeniami - dziekuje :*

MAcus said...

no!